piątek, 6 czerwca 2008

Oni...

w sensie, że Ona, ta moja


i On, ten łoch dallasowaty ;P



...są bardzo drażniący ;P
ale nie no, zrzut... ;P
ale coś jednak w tym jest ;P

bo u Żanetona w szpitalu byliśmy...
i tam był nie puchatkowy i nie Kubusiowaty Kubuś puchatek...
i smutno mi było jak na niego patrzyłam...

bo ma podeszwy za grube...
nogi krzywe...
koszulkę ma za ciasną, bo mu się boczki spod niej wylewają...
oka nie ma...
ma ciało obce w postaci gałązki w ręce...
spadają na niego kwiatki...
i w ogóle jakiś nie teges był...
nie Kubusiowaty w ogóle..
czytasz Kubusiu?
rozumiesz?
mój Kubuś jest Kubusiowaty.
to ten nie jest.

i poszliśmy do parku...
nad wieeelką wodę :)
i jedliśmy watę cukrową...
ale mi później niedobrze było, bo za słodko :(
ale wracając.
nad wieeelką wodą dorwałam się do aparata ^^
efekt?


śliczne, prawda?
baaałdzo mnie się tam podobało, ale czas gonił, no niestety :(

i ja się zgadzam z tym kapslem co to go dziś miałeś...
bo faktycznie niedaleko pada...
i mi nie odpisowywałeś czy chcesz bańkę...
ale wiedz, ze poleciała.
niejedna.
były małe, ale dużo.
bo gdy dużo takich drobnostek, to wtedy happy
bo jak duużo na raz, to potem nic i nie happy.
i dla Ciebie zawsze będzie dużo takich drobnostek,
żeby było więcej powodów do uśmiechu :)
no bo no ;*

i happy ^^


2 komentarze:

Unknown pisze...

Bo no bo no:* dziekuje za banki:* ten kubuś jest straszny:( ale podeszwy ma takie zimowe:) zeby mu dolne konczyny na betonie nie odmarzly:)

Anonimowy pisze...

Bo, że.
A wata cukrowa za swoje czy uzbierane?:P
Ogólnie to JEST ŹLE!
Ale loff!;*
;*