niedziela, 15 marca 2009

Iść, ciągle iść w stronę słońca...


bo na zdjęciu to Jul.


bo wczoraj był dzień happy spontan.

z Jul. :)

bo najpierw z ślv do górek szczukowskich.

taki spacer ^^

a później łapiemy busa.

a później do mc donald's.

a później do babci Jul.

a później 'Mariola, biegniemy'

no to biegniemy...

nie to zebym nie wiedziała gdzie, po co i w ogóle, ale biegniemy.

xD

Jul. wsiada do autobusu, to ja za nią...

J: 'co to za autobus?'

M: 'nie wiem, 4 chyba'

J: 'przepraszam co to za autobus?'

Pan: '4'

M: 'to po co my biegłyśmy?'

J: '4? bo jedziemy do tesco'


i tak oto pojechałyśmy do tesco.

i nastała ciemność.




bo 'ciemno już, zgasły wszystkie światła'

i ludzie panika, bo w galerii echo ciemno!

ochroniarze od razu pod barierki żeby nikt nic nie wyniósł (bo my akurat w douglas byłyśmy)

i po jakiś 40 sekundach włączyli światła awaryjne i się skończyła zabawa xD


a później 'jedziemy pierwszym autobusem który podjedzie'

w autobusie:

J: 'gdzie wysiadamy?'

M: 'na następnym'

J: 'nie. rzućmy monetą'

Julia rzuca, moneta turla się aż pod drzwi autobusu, orzeł.

J: 'no to na następnym'


później:

(nie żebyśmy były na skrzyżowaniu z Sandomierską czy coś xD)

J: 'przepraszam, gdzie jest Cedzyna?'

Pani: 'no tam dziewczynki, w tamtą stronę'

J: 'a bo ja słyszałam, że tam lotnisko jest'

Pani: 'nie, lotnisko dopiero w Masłowie'

J: 'a tam tak normalnie samoloty latają, z ludźmi?'

Pani: 'nie no tak to nie'

[podjeżdża autobus]

J: 'to jedzie na dworzec?'

Pani: 'tak, ja też tam jadę'


w autobusie:

M: 'o co teraz pytamy?'

J: 'może Którędy na Giewont?'

M: 'dobra'

J: 'yyy, ta babka od Cedzyny stoi za nami'

M: 'no nic, przypał' xD


wysiadamy.

J: [głośno] 'ejj, zapytajmy 'what time is it?'

i idzie w kierunku babki która niewątpliwie to słyszała xD

to ją odciągnęłam, weszłyśmy na dworzec i zaczęłyśmy udawać turystki z Anglii xD

a później na peron obserwować jak pociąg odjeżdża.

a później po Bartosza na ślv.

a później znów do mc donald's.

a później Jul. do domu.

a my znów na ślv.

[po drodze:

B: 'patrz jaka krótka rejestracja'

M: 'łoo, ul! może tam są pszczoły?'

B: 'ta rejestracja jest czarno-żółta'

M: 'łoo!'

B: 'zrób jej zdjęcie'

i tu nastąpiła chwila w której Bartosz zaczął naśmiewać się, że nie mam aparatu w telefonie, po czym zorientował się [niewątpliwie po dłuższej chwili] że mam ze sobą nikusia xD

M: 'mogły by być cyferki jeszcze jakieś takie kojarzące się, a nie jakieś 229'

B: 'hmm... 2 luty!'

i tak oto pokochałam tę tablicę xD]


i gdzie nie chcieliśmy usiąść tam już ktoś siedział.

[morał z tego taki: ludzie! o 22 to się w domu siedzi a nie ławeczki zajmuje żeby Pszó usiąść nie mogła!]

ale znaleźliśmy ławeczkę.

i się rozmawiało...

i łoo ^^

a później Bartosz mnie odprowadził do domu jak zwykle i staliśmy na zakolu...

no i gadamy.

a on 'a znasz tę sztuczkę ze schodzeniem ze schodów?'

a ja że znam.

a on 'a tą z grabarzem?'

nie.

a on pokazał i się zaczęliśmy śmiać.

bo on się tak ze mnie zbijał, że ja mu mówiłam że jest wredny, a mimo to, to co pokazywał mnie śmieszyło xD


i tyle chciałam napisać, bo na fbl. są za krótkie notki jak dla mnie.

;*;*;*



1 komentarz:

Anonimowy pisze...

A co to za sztuczki?;>